Joaśka jest zajebista! Szczególnie płyta Ys :)

Zazdroszczę bardzo! Niewiele osób z tej części świata może się pochwalić obecnością na koncercie Joanny... To jedno z moich największych marzeń. Szkoda, że tak rzadko koncertuje, i że prawie tylko w Stanach, choć jest to absolutnie zrozumiałe.

To prawda, ze trafila mi sie zyciowa okazja i... o maly wlos bym nie dotarl na koncert. Bilet kupilem z wielkim wyprzedzeniem, na jak najblizsze miejsce; sala byla specyficzna - bez oddzielonej sceny. Wiec mialem cudownie usmiechnieta "Aske" 6-7 metrow przed soba przez 90 minut. Ona tradycyjnie zagadywala publicznosc i rozbawiala, a ja... przechodzilem od paru dni upiorny atak grypy plus zapalenie zatok. W chwilach sakralnej ciszy dusilem sie i dlawilem, byle tylko nie kaszlnac. Bo kaszel dopadal mnie dlugimi seriami! Wiec 100 razy zastanawialem sie: "Jechac, nie jechac?" I kiedy pojawila sie rozpromieniona, usmiechnieta, z wlosami opadajacymi do bioder - oniemialem. Po pierwszych numerach z "Ys" ozdrowialem :-) Nic juz mi nie dokuczalo, objawy choroby uspila cudowna czarodziejka harfy, fortepianu, wokalistka w wyjatkowo dobrej formie. Koncert okazal sie fenomenalnym wydarzeniem.
"Aska" zdecydowanie za rzadko nagrywa plyty, za rzadko koncertuje poza USA. Oby nie poszla w tych nawykach za przykladem... "Kaski" (Kate Bush)... Pozdrawiam z miasteczka Hamburka! :-)

Przepraszam, pomylilem sie w mojej wczesniejszej wypowiedzi... Sprawdzilem swoje wspomnienia e-mailowe z tamtego koncertu ("YS-KRA BOZA") i trwal on od 21.00 do 23.30, wiec nie tylko 90 minut, jak z rozpedu napisalem. Przy dlugich kompozycjach Joanny i z bisami budziloby to niedosyt. Niepotrzebnie! Support wystapil o 20.00 a Aska czarowala przez jakies 130-140 minut. Uczta duchowa!