Pokazuje nam, że wirtualna miłość, którą niesie za sobą nowoczesna technologia, może być łatwiejsza i wygodniejsza. Nie jest to łatwy film, ale mimo wszystko uważam, że warto go obejrzeć. Dzięki temu jest szansa, że niektórzy zrozumieją do czego może w końcu doprowadzić zagłębianie się w technologię, co według mnie czyni ten film przerażającym. Przerażająco prawdziwym.
„Ona” to nie jest kolejny standardowy film o miłości, o czym zresztą świadczy sam specyficzny związek. To przede wszystkim historia o osobie, która nie potrafi nawiązać normalnych relacji z drugim człowiekiem i ucieka do technologii. Theodore miał żonę, ale nie potrafił z nią być. Była zbyt blisko, a jednocześnie była mu zbyt daleka, w przeciwieństwie do Samanty.