Czytając opinię miałem wątpliwości, czy właśnie temu filmowi chcę poświęcić sobotni wieczór z żoną. Bałem się, że będę się nudzić, bo choć lubię filmy Allena to nie zawsze ich klimat przypada mi do gustu. Jednak myliłem się i film okazał się ciekawy, a intryga choć prosta to wciągnęła mnie. Stało się chyba tak, dzięki postaci Abe'a (świetny Phoenix). Od początku czułem do niego sympatię i nie straciłem jej do końca filmu. Mnogość wad tej postaci oraz jego koleżanki z grona pedagogicznego Rity sprawiła, ze wydali mi się bardzo autentyczni i to właśnie im kibicowałem. Pozytywne zakończenie, w którym to Jill (dwulicowa dziewczyneczka z dobrej rodzinki) przetrwała kosztem filozofa wywołało we mnie mieszane uczucia, z którymi pozostałem jeszcze chwilę po seansie. Podsumowując historia, prosta i przyjemna na spokojny wieczór.