PILINHA: {__webCacheId=filmBasicInfo_pl_PL, __webCacheKey=864985}
5,6 26 049
ocen
5,6 10 1 26049
5,2 33
oceny krytyków
Napoleon
powrót do forum filmu Napoleon

Film jest absurdalnym paszkwilem i całkowicie ahistorycznym tworem zaproponowanym przez, jakby nie było, doświadczonego w produkcji kina historycznego Scotta. Idąc na niego byłem zachwycony wizją przedstawienia mojej ulubionej, pięknej epoki wojen napoleońskich z ich niepodrabialnym kolorytem i pejzażem wybitnych postaci. Dostałem paszkwil na osobę Napoleona przeplatany bzdurami historycznymi oraz zupełnie płaskim i nieporywającym tłem wojen widzianych z perspektywy Anglosasa (dodajmy, że mało lotnego intelektualnie).

Poniższymi uwagami, o zgrozo, nie mam ochoty przytaczać po raz setny informacji o tym, że Napoleon nie strzelał do piramid ani nie zatopił armii Austriackiej w lodowych odmętach Austerlitz. Mam zamiar wskazać znacznie poważniejsze i systemowe uchybienia, które uderzają wprost w osobę reżysera i serię jego nieprzemyślanych, wręcz głupich decyzji. A więc po kolei...

Amerykańska wizja Europy to coś co przytłacza, a z drugiej strony rozśmiesza każdego widza - Scott absolutnie nie ma pojęcia gdzie i w jakich okolicznościach toczyły się dane wydarzenia. Oglądając bitwę pod Austerlitz widzimy tak naprawdę wygenerowane przez CGI zimowe prerie Oregonu, na których brakuje chyba tylko grup Indian oraz gór wulkanicznych. Jeszcze lepiej jest w Rosji (gdyby ktoś przysnął i nie zobaczył właściwego napisu zorientuje się po komicznej muzyce chóralnej w stylu retro-łacińskim) gdzie mamy amerykańskie prerie v.2 wzbogacone tym razem o faktycznych Indian, czyli kozaków wyposażonych w prehistoryczny łuk oraz przenoszone w skórzanych noszach moździerze (?). Oczywiście Indiańskim sposobem będą oni wieszać na drzewach i rozczłonkowywać Francuzów, ale to już zrzucę dobrodusznie na próbę spotęgowania doznań estetycznych widza. Sama Moskwa jest natomiast kamiennym, sztucznym miastem pełnym cerkwi. Kamienie te mają natomiast magiczne właściwości polegające na samozapłonie, który sprawi że miasto będzie mogło spłonąć. W istocie w filmie za 200 milionów baniek żadne pole bitwy ani otwarta przestrzeń nie wygląda tak, jak powinna w rzeczywistości. Nie jest to tylko zrzędzenie historyka, lecz świadectwo całkowitego nieuctwa Ridleya. Gdyby chciał to mógłby zaprezentować nam bitwę na zamarzniętym jeziorze (pod Iławą Pruską) czy też poważne sceny oblężenia (np Mantui, Saragossy), zamiast tego wybrał kiczowate wciskanie całkowicie przypadkowych elementów militarnych i geograficznych w obce miejsca. Natomiast co do samych wojen...

To zapewne najgorszy film batalistyczny, który wyszedł z kamery Scotta. Jest źle, czasami wręcz dramatycznie, a jedyne atrakcyjne sceny bitewne to zgiełk oblężenia Tulonu oraz szarże kawaleryjskie spod Waterloo (słownie dwie na cały film). Po blisko trzech godzinach seansu widz nie jest w stanie dowiedzieć się absolutnie nic o realiach wojny początku XIX wieku i o tym jak wtedy walczono. Ilość błędów jest horrendalna, zakrawająca o próbę sabotowania filmu. Te, które na gorąco po obejrzeniu rzucają się w oczy to: 1) wybuchające widowiskowo kule armatnie (lepiej wyglądało to już w Patriocie Gibsona sprzed 25 lat). 2) Napoleon (cesarz!) szarżujący w bitwach na czele kawalerii. 3) niewłaściwe dla epoki uzbrojenie - np. wymieniony już wcześniej prehistoryczny łuk, czy też angielski snajper z lunetą przywiązaną rzemieniami do karabinu czarnoprochowego (!). 4) całkowicie zmyślone scenariusze bitew, jedynie pod Waterloo starano się jakkolwiek zasugerować, że walka miała jakieś "etapy" i trwała dłużej niż 10 minut strzelania. 5) Zupełny brak dowódców i hierarchii wojskowej. Zdaniem Scotta bitwa (na bagatela 100 000 ludzi) wyglądała tak, że tyran Bonaparte patrzył przez lornetkę, mówił "ognia" i nagle jakaś strona przegrywała. Jedynym dowódcą minimalnie przedstawionym w filmie jest (prawdopodobnie) Ney, który w ogóle nie jest charakterystyczny, a jego rola jest zbędna. 6) Sama taktyka walczących, tutaj nawet nie będę komentował bo wygląda to jak w Królestwie Niebieskim, tylko z innymi mundurami oraz bronią palną. Piechota (rzecz jasna poza chwalebnymi brytyjskimi czworobokami) nie posiada żadnej taktyki tylko idzie rząd po rzędzie w stronę przeciwnika. Sama armia nie jest nawet zbiorowym bohaterem opowieści - stoi całkowicie z boku i nie wpływa na to co dzieje się na ekranie. Paradoksalnie niewiele jest elementów okrucieństwa wojny. Smrodu, bitewnego zgiełku i krwi ze świecą na ekranie szukać 7) Jednolite, jednokolorowe armie, które przenoszą nas do kolejnej kwestii - problemu urozmaicenia kulturowego....

Mówiące w filmie postacie to tylko Francuzi, a poza nimi (po kilkanaście sekund) Aleksander, cesarz Franciszek, Maria Ludwika, dwóch ambasadorów w Paryżu, książę Wellington i w sumie to chyba tyle? Nie są przy tym (poza bitwami) przedstawieni obywatele jakichkolwiek innych państw, wręcz nie ma do nich nawet żadnych nawiązań kulturowych - nazwa Św. Cesarstwa Rzymskiego, czy Szwecji nie pada ani razu, Polska raptem raz, a społeczeństwo Egiptu pokazane jest w (dosłownie) trzy sekundy pod piramidami. Absurd takiej decyzji reżyserskiej, radykalnie ograniczającej perspektywę narracji byłby jasny, gdyby nie fakt, że reżyserowi nie brakowało czasu na eksponowanie osób czarnoskórych, szczególnie w miejscach gdzie być w rzeczywistości nie mogli. Oczywiście każdy zaangażowany czytelnik wie o Tomaszu Aleksandrze Dumasie, który był takim znanym wyjątkiem w skali wojskowych struktur Francji, natomiast osoba czarnoskóra w Radzie 500, czy też wśród arystokracji obecnej na koronacji cesarskiej to oczywiste zakłamywanie historii. Fakty te nie obnażają paradoksalnie parochializmu i rasizmu autora tego komentarza, lecz głupotę twórcy filmu, który nie zadał sobie trudu wprowadzenia do filmu (choćby zdawkowego) wątku Roustama - arabskiego służącego i adiutanta Napoleona, czy też walczącej dla Francji gwardii mameluckiej. No ale wymagałoby to od Scotta ukazania Napoleona jako osoby o szerszych horyzontach i bardziej liberalnym usposobieniu... Do tego dochodzi cały problem reprezentacji europejskiej - w filmie, próżno szukać Polaków, Holendrów, Prusaków, Szwedów, Turków, a nawet Rosjan. Wszystkie te narody nie istnieją, a pod Waterloo ścierają się "niebiescy" z "czerwonymi", pod Austerlitz "niebiescy" z "białymi" (Moja prywatna teoria wymyślona na szybko, podpowiada mi, że Scott patrząc na mapę nie umiał sobie zwizualizować Rosjan w bitwie na terytorium dzisiejszych Czech stąd uznał, że prewencyjnie nie umieści pod Austerlitz nikogo w zielonym, rosyjskim mundurze. Może nikt się w kinie nie zorientuje, że to Rosjanie stanowili większość armii koalicyjnej, lecz skoro nas tam nie było to pewnie nie możemy narzekać bo przecież "nie wiemy jak to naprawdę było").

Kwestia ostateczna, skreślająca film z listy poważnych źródeł kulturowych do interpretacji epoki napoleońskiej to natomiast kwestia samej biografii Napoleona. Nie ma tutaj żadnej wątpliwości, że cesarz jest osobą, którą się kocha lub nienawidzi, lecz nawet z perspektywy krytycznej nie można zniżać się do poziomu reprezentowanego przez Scotta, któremu wtórują w tym barbarzyństwie brukowe media pokroju Vogue. To, co rzuca się w oczy każdemu nieobeznanemu z epoką człowiekowi, to obraz Napoleona jako mizoginistycznego tyrana, mającego problemy psychiczne, wycofanego samotnika gardzącego opiniami innych. Obraz ten jest na tyle absurdalny, że do jego odkręcenia potrzeba przynajmniej kilku publikacji monograficznych. W wielkim skrócie: 1) Napoleon nie był mizoginem w dzisiejszym tego słowa znaczeniu. Jego poglądy nie odbiegały w niczym od przeciętnych dla jego epoki (ergo zapewne takie same posiadali twoi "mizoginistyczni" przodkowie w tych czasach). 2) Napoleon nie bił publicznie Józefiny ani tym bardziej nie zachowywał się wobec niej tak frywolnie w miejscach publicznych. Wszystkie warte uwagi relacje kobiet, z którymi miał okazję przebywać, podkreślały jego łagodność, szacunek i typową dla epoki powściągliwość. Mit Napoleona gwałciciela-tyrana to natomiast znany motyw propagandy brytyjskiej, jak widać nie tylko "ówczesnej". 3) Napoleon nie był ekscentrycznym samotnikiem , co najwyżej bywał nim przed dojściem do władzy. Sceny, w których ekscentryczny cesarz degrengoluje się w gnuśnych komnatach Tuileries są fałszywe z jednego tylko powodu - Napoleon zajmował się na co dzień po prostu innymi rzeczami. Sypiał krótko, a zaraz po wstaniu angażowały go kwestie państwa, reform i wojska, których nie odpuszczał nawet w trakcie kąpieli i porannej toalety (co obłudnie zostało przedstawione w filmie, kiedy to w domaga się on wymawiania pełnej tytulatury ze strony przestraszonego sekretarza). W ciągu trzech godzin, które zmarnowałem oglądając paszkwil Scotta, Napoleon przeczytałby zapewne kilkanaście listów/raportów, podyktował kolejnych 20 ze swojej strony, zaplanował najbliższy program spotkania Rady Stanu, przyjął dwóch urzędników i jakiegoś ambasadora. W przerwie od obowiązków natomiast słuchałby najnowszych wieści z brytyjskiej prasy lub czytał swoją ulubioną literaturę popijając od czasu do czasu rozwodnione wino. Napoleon nie był incelem-ekscentrykiem tylko tytanem pracy, którego przez całą dobę otaczała grupa wojskowych, arystokratów, polityków i innych ważnych ludzi. Z Józefiną, w najlepszym przypadku, widział się dwa razy w tygodniu, z czego w latach kampanii nie widywał się z nią praktycznie w ogóle. Zrozumienie tego prostego faktu przychodzi normalnemu człowiekowi łatwo po zapoznaniu się z jakąkolwiek cenioną biografią cesarza, natomiast Scott chyba wyznaję wiarę w historię opowiedzianą przez jego babcię.

Ostatnim zarzutem wobec tego marnego filmu jest to, w jaki monotematyczny sposób przedstawia się ambicje i światopogląd Napoleona. Poza pysznym i kabaretowym oficerem mówiącym krótkie "to dobrze" i śniącym o wielkości powiązanej z posiadaniem potomka nie mamy tak naprawdę żadnego rozwiniętego emocjonalnie bohatera. Na ekranie próżno odnaleźć Napoleona reformatora, Napoleona zdobywcę, Napoleona jako panującego cesarza, Napoleona jako ojca (choćby przybranego dla młodego Eugeniusza), czy wreszcie Napoleona jako zwykłego człowieka (i nie chodzi tu o mało wybredne sceny komnatowego baraszkowania z żoną). Napoleon prawie nie je, nie żartuje, nie ma żadnych znajomych, nie ma kochanek (żadna kobieta przecież go dobrowolnie nie chce), nie wyznaje też żadnych wartości poza samym sobą. Postać cesarza jest tu sklejką całej angielskiej propagandy trwającej od przeszło dwustu lat. Jedyną sceną, w której odnaleźć można jakikolwiek dialog z postacią prawdziwego, "pozytywnego" Napoleona jest jego przedstawienie na Świętej Helenie, gdzie widzimy melancholijnego, trochę zgryźliwego starszego Pana, który jedząc obiad spontanicznie żartuje z dwoma napotkanymi dziewczynkami. Charakter Napoleona, nierzadko wybuchowy, jest doskonale znany i dobrze opisany. Dostępna wiedza stoi natomiast w całkowitej sprzeczności z filmem Scotta, który zamiast marnować kilometry taśmy filmowej mógłby w końcu zainwestować w odpowiedniego konsultanta historycznego - na przykład takiego, który zasugeruje mu, że rozwód z Józefiną miał miejsce końcem 1809 roku, a pokój tylżycki w lipcu roku 1807.

Film się skończył jednak niesmak pozostał.

ocenił(a) film na 4
destr0jer

Dziękuję za ten komentarz. Zgadzam się w całości.
Tym filmem Scott pokazał, że jest za mały do kręcenia poważnych filmów historycznych. Niech lepiej weźmie się za filmy przygodowe pokroju Gladiator.

ocenił(a) film na 1
destr0jer

Recenzja w punkt. Ja wystawiłem najniższą ocenę z uwagi na zmarnowany potencjał i zawiedzione nadzieje widza, który czekał na film co najmniej od 6 miesięcy...

ocenił(a) film na 7
destr0jer

Nie wspomniałeś o gołębiach i kupkach w Moskwie.

destr0jer

Bardzo obrzydziłes mi ten film.
Dziękuję. Bo miałem obejrzeć...

ocenił(a) film na 3
Tataaleksandrykatarzyny

Obejrzyj ( poczekaj aż będzie w TV) . Uzyskasz potwierdzenie , tych miernych ocen tego "dzieła"

ocenił(a) film na 3
destr0jer

Zgadzam się w 100%. Jakkolwiek można nie przeinaczając historii pokazać Napoleona w złym świetle (blokada kontynentalna, inwazja na półwysep iberyjski, masakra pod akka), udając, ze całej reszty jego tytanicznej pracy i sukcesów nie było, to ten film to nie tylko historyczne nieporozumienie, ale również obraza nawet dla mało inteligentnego i świadomego widza. Ani jedna postać nie zaznaczyła się w tym filmie, wiec kreacja bohaterów i antybohaterów tez mierna. Generalnie film o niczym i bez protagonistów, dramatycznie pocięty, poszczególne fragmenty prawie, ze bez zwiazku. Ciekawe kto dal na to kase i w ogóle jaka idea przyświecała checi zrobienia tego filmu. Żałuje, ze tez się dorzuciłem do jego wyniku finansowego, mam wrecz kaca moralnego. Dawno nie widziałem równie złego filmu.

mietkiewicz

Film jest pocięty pod kina. Pełna, reżyserska wersja ma 2 godziny dłużej. Będzie dostępna jak film zejdzie z kin.

ocenił(a) film na 5
KLAssurbanipal

Od Twojego komentarza minęło pięć miesięcy i wersji reżyserskiej nie ma do dziś. Scenarzysta David Scarpa powiedział, że wersja kinowa jest znacznie lepsza od dłuższej i to jest zasadniczy powód, dla którego się nie ukazała. Tego właśnie należy się spodziewać - wersje reżyserskie nie wnoszą nowej jakości do filmów, są dobrym pomysłem, gdy wersja pierwotna odniosła sukces i przekazuje spójną narrację.

destr0jer

Pełna zgoda z twoim komentarzem. Zawsze mnie to dziwi że, mając taki budżet, nie zatrudniają pożądanych konsultantów historycznych. No chyba że to zamierzony efekt aby zakłamać historię. Jasne że to nie film dokumentalny, ale z pewnością sporo bzdur o których pisałeś dałoby się uniknąć.
Dla mnie największą wadą filmu jest to że nie ma szans w 160 minut pokazać 30 lat życia takiej postaci jak Napoleon. Być może wersja reżyserska będzie lepsza w tej kwestii więc z ostateczną opinią się trzeba wstrzymać. Choć tak naprawdę to historia na kilka sezonów serialu.
Z drugiej strony znając już przed seansem te negatywne opinie szedłem z trochę innym nastawieniem. Potraktowałem go jako rozrywkę na sobotni wieczór i jestem zadowolony. Nie oczekiwałem szczegółowej biografii. I myślę że jeśli z takim podejściem pójdzie się do kina to nie będzie aż takiego rozczarowania

marcinfw

problem w tym, że zatrudnili konsultanta historycznego, ale że Scott nie chciał go słuchać to już inna kwestia.

marcinfw

Niestety, trudno taką osobowość i taki ciekawy okres historyczny pokazać w dwie czy trzy godziny. To jest niemożliwe, nawet serial 10 godzinnych odcinków nie oddałby tego wszystkiego co zapisała historia. Ale wszystko to co piszecie w komentarzu o tym filmie przekreśla go w moich oczach.

destr0jer

Dziękuję za tę wartościową, wnikliwą analizę i uchronienie mnie przed stratą czasu i pieniędzy.

destr0jer

No widzisz. Na IMBD ma 6.9. Więc ludzie aż tak surowo nie ocenili. Większość raczej chciała iść na batalistyczny film, a nie doskonały życiorys Napoleona. OD tego będzie wersja reżyserska.
A same bitwy to 8/10 więc i tak idę do kina ;D Reszta mnie nie obchodzi. Są książki, są strony poświęcone Napoleonowi. Za rok zobaczę reżyserkę. Bitew nie zmieni, a jedynie doda pitu pitu

ocenił(a) film na 5
toyminator

Bitwy są raczej bardzo naiwnie przedstawione, bardzo "czysto" i krótko...

ocenił(a) film na 8
toyminator

Byłam i poszłam na film a nie wierną biografię i film mi się podobał ale to będzie podobna sytuacja jak z filmami na podstawie literatury Ci co przeczytali książkę są zawiedzeni ekranizacją bo się nie zgadza to i owo

Anka_S_filmweb

ale to jest film biograficzny o postaci cokolwiek znanej i ważnej, a nie historia Misia Jogi.

toyminator

Będzie pełne Borodino i być może bitwa pod piramidami.

ocenił(a) film na 1
toyminator

Bitwy 8/10?... :D O, Jezu...

ocenił(a) film na 3
toyminator

Bitwy 8/10 ??? No to się ktoś rozczaruje :D

ocenił(a) film na 5
toyminator

Bitwy są 2/10 i podnoszę ocenę za sekwencje pocisków kruszących lód i sceny pod wodą pod Austerlitz. A, i za ostrzał Royal Navy pod Tulonem.
Reszta to idiotyzm i pokazanie jak NIE wyglądały bitwy, jak NIE wyglądała taktyka piechoty i kawalerii, jak NIE używano artylerii, jak NIE dowodził Napoleon, jak Wellington NIE wygrał bitwy pod Waterloo (a właściwie Mont Saint Jean). Bitwa pod Grunwaldem z Krzyżaków jest bliższa prawdzie (a ma sporo błędów), niż to co pokazał Scott o Austerlitz czy Waterloo.
To pisałem ja, Jarzabek, historyk wojskowości drugiej klasy.

ocenił(a) film na 4
toyminator

Jeden z największych strategicznych sukcesów batalistycznych Napoleona pod Austeritz został generalnie sprowadzony do topienia ludzi pod załamującym się lodem od kul armatnich. Taki epizod rzeczywiście miał miejsce podczas pościgu już wycofującej się armii rosyjskiej, ale ofiary "lodowe" można było policzyć na palcach jednej ręki... więc tak, jak napisał autor wątku, batalistyka pozostawia do życzenia jeszcze więcej niż cała reszta.

ocenił(a) film na 8
Scrach

Według różnych źródeł od 38 do 100 dział i od 200 do 2 tys. żołnierzy.

ocenił(a) film na 4
kasiula141276_filmweb

Najprawdopodobniej są to liczby propagandowe Francuzów. Badania archeologiczne w tym miejscu nie wykazały prócz koni i dział większych strat w ludziach

destr0jer

Mogę ci tylko coś powiedzieć. Łuków dalej używano w tych czasach. Dziękuję. I trudno żeby kręcili bitwy w Europie, skoro to zbyt duże koszty.

ocenił(a) film na 5
toyminator

Ale film powstał w całości w Europie... (Woodstock i Lincoln w Anglii, Paryż we Francji i Kalkara na Malcie).

destr0jer

Dziękuję za ten wpis, już nigdzie się nie wybieram, bo nie warto..

destr0jer

Ja od samego początku jak tylko wyszedł trailer byłem sceptycznie nastawiony do tego filmu, z jednego prostego powodu: Phoenix nie pasuje w ogóle do tej roli. Jest za stary. No i właśnie, ludzie są młodzi i się starzeję, a tutaj Napoleon czy ma na filmie lat 20 czy 40 wygląda tak samo. Tak jakby Riddley Scott machnął ręką na to, mówiąc: "a... jeden h...j".
Moim zdaniem powinni wziąć młodszego aktora, którego można spokojnie postarzeć.

destr0jer

Chciałem napisać komentarz o tym filmie majac prawie 90 ksiązek na półce, wiele przeczytanych z biblioteki, kilka reprodukcji, zwiedząjac pola bitew Fuengiroli, Lidzbarka, Waterloo, Austerlitz, Wagram, Aspern-Essling mając kolejne w planie ale ująłeś to idealnie. Dalsze moje słowo jest zbedne ale zgadzam sie w pełni

Toma1910

Trochę poza tematem, ale zapytam. Od jakiej pozycji polecałbyś rozpocząć przygodę z Napoleonem? Mam na myśli książki. 

Beniu89

W ostatnich latach po polsku wyszło kilka solidnych pozycji:
Andrew Roberts: Napoleon (Znak 2023), Adam Zamoyski: Napoleon. Człowiek i mit (WL 2019), Archibald Gordon Macdonell: Napoleon i jego marszałkowie (Bellona 2022), Alexander Mikaberidze: Wojny napoleońskie. Historia globalna. T. 1-2 (Rebis 2023).

ocenił(a) film na 3
Beniu89

a ja dla takich całkiem początkujących polecam "Pamiętniki Filipa Pawła de Ségura adiutanta Napoleona" Swietnie sie to czyta, moze rzeczywiscie zachęcic do pogłębienia wiedzy o Napoleonie

ocenił(a) film na 3
Maribelkas

pamiętam że przeczytałam jednym tchem gdzies w okolicach końca podstawówki, mimo , że za historią nie przepadałam :)

destr0jer

heh a juz mialem wejsciowke wykorzystac dzis na ten film ...poczkam do lutego ogladne na Apple TV posmieje sie w domu :)

ocenił(a) film na 3
destr0jer

Właśnie wróciłem zbulwersowany z seansu i potwiedzam w całej rozciągłości - to jest antynapoleoński paszkwil, który w sumie nie wiadomo po co powstał.

Aurelian

Reżyser jest Anglikiem, a angielska historiografia od zawsze tworzyła karykaturę postaci Napoleona, celowo, świadomie. To się jakoś tak u Brytyjczyków zakorzeniło, że nawet dzisiaj nie potrafią zmienić swej percepcji.

ocenił(a) film na 5
per333

I do tego z dwóch solidnych ale nie wybitnych dowódców - Wellingtona i Montgomery'ego - zrobili geniuszy.

ocenił(a) film na 6
destr0jer

Czy możesz polecić wartościowe źródła wiedzy na temat Napoleona?

Skolmixx

Wszystkie te książki Waldemara Łysiaka, w których pisał o tej epoce.

ocenił(a) film na 5
NetRuner

Tylko uważaj w drugą stronę, bo Łysiak był frankofilem i napoleonofilem. Ale pisarsko był rewelacyjny i jeśli chcesz zakochać się w epoce to jak najbardziej czytaj. Szczególnie polecam zacząć od "Cesarskiego Pokera" - to książka absolutnie genialna.

destr0jer

100 % racji, i jeszcze ta prymitywna papka ideologiczna - brutalne i prymitywne samce wybijają się pod wpływem sadysty i mitomana, który sam bez swojej żony "byłby nikim"

ocenił(a) film na 4
destr0jer

Dodaj jeszcze żołnierzy z flagą Monako (chyba pod Waterloo) :D

BruceD

Nie jestem pewien, ale część oddziałów gwardii francuskiej miała takie chorągwie. Barwy czerwono-białe i biało-czerwone występowały też u ułanów holenderskich (formacje tworzone na wzór polski). Polscy ułani z francuskiej Gwardii Imperialnej mieli chorągiewki czerwono-białe, gdy były ustawione na sztorc. Pokazuje to choćby słynny obraz Juliusza Kossaka.

ocenił(a) film na 5
BruceD

W filmie jest mało flag państwowych, które wyglądają jak dzisiejsze. Chyba tylko francuska i brytyjska, Prusy miały inną flagę niż Niemcy (zarówno cesarskie jak i obecne), Rosja też, Austria, nawet Polska używała wtedy czerwonej z orłem a nie biało-czerwonej... Więc jeśli widzisz flagę/sztandar w barwach, które Ci się kojarzą z jakimś państwem to najpewniej widzisz sztandar jakiegoś oddziału wojskowego.

ocenił(a) film na 1
destr0jer

W stu procentach się z tobą zgadzam. Naprawdę nie mogę uwierzyć ze przez trzy godziny Napoleon ani razu nie jest przedstawiony angażujący się w politykę, planujący bitwy, wygłaszający przemowy, dokonujący negocjacji z innymi władcami (scena pytania się cara czy jego 15 letnia siostra jest wolna się oczywiście nie liczy), a za to Ridely Scott spędza dobre 3/4 filmu pokazując kompletnie zmyślone problemy małżeńskie Napoleona i Józefiny, z których jedyne czego się dowiadujemy to to że bił żonę i slabo sie ruchał. Chyba tylko Amerykanin mógł wziąć postać jednego z najgenialniejszych generałów historii i jakimś cudem przedstawić go jako niekompetentnego

ocenił(a) film na 3
destr0jer

Wspaniały komentarz, dziękuję za analizę :)

Właśnie wróciłam z kina, mam wrażenie, że film został zrobiony na podstawie mojej wiedzy historycznej: no cośtam było, ale nie pamiętam dokładnie co i dlaczego. Dla mnie film nie był ani o wojnie, ani o romansie. Wolałabym albo fragment historii, albo dobry serial, bo mam wrażenie, że chciał ugryźć za dużo i wyszło jak wyszło

destr0jer

Nie no, proszę, tak liczyłam, że to będzie fajny film :(

ocenił(a) film na 3
destr0jer

To takie niepodobne do reżysera profesjonalisty, zawsze dbającego o najdrobniejsze detale, że aż przykro.

ocenił(a) film na 6
destr0jer

Filmu jeszcze nie widziałem. Wkrótce się wybiorę obowiązkowo. Jak to po historycznych filmach hollywoodzkich nie spodziewam się prawdy historycznej tylko zajebistych scen batalistycznych, a Scott w to umie jak mało kto. No i na pewno się nie spodziewam jakiejkolwiek wzmianki o Polakach, bo to nie jest film o Polakach i czuję że się nie zawiodę. Jak już wspomniałem filmu nie widziałem jeszcze ale wątpię żeby zasługiwał na ocenę 1.

ocenił(a) film na 4
popas1

Żebyś się nie zawiódł i tymi scenami batalistycznymi. Moim zdaniem do Patrioty się umywają. Austerlitz pokazano żałośnie. Waterloo niewiele lepiej. Borodino to natomiast kilkunastosekundowa wstawka slow motion okraszona napisem o ilości poległych żołnierzy (w sumie nie wiedzieć czemu, bo przy wcześniej wymienionych bitwach takich wzmianek nie było, co tylko potwierdza chaotyczność i brak spójności całego filmu).

Pobierz aplikację Filmwebu!

Odkryj świat filmu w zasięgu Twojej ręki! Oglądaj, oceniaj i dziel się swoimi ulubionymi produkcjami z przyjaciółmi.
phones