Mocną stroną filmu są na pewno sceny bitew i to by było na tyle. Koncepcja budowy postaci Napoleona jest dla mnie zagadką - nie wiadomo, czy reżyser się z niej po prostu śmieje, czy może tak go widzi. A już kompletną klapą jest relacja Napoleona i Józefiny. W listach niby słyszymy, że to miłość wielka, bez Józefiny byłby nikim, ale gdy pojawiają się na ekranie i wymieniają między sobą te płaskie dialogi, w ogóle tego nie czuć.
W głowie pozostał mi zlepek scen, zmontowanych byle jak, nie stanowiących ani pasjonującej historii, ani pogłębionego portretu bohaterów.
W punkt, dawno się tak nierozczarowałem filmem.... postać genialnego Napoleona została spłycona do samego dna... scena "króliczka" krótko dystansowca...sercowy nieudacznik i błazen. Człowiek który potrafił dyktować kilka listów jednocześnie nie pamięta ostatniego podyktowanego zdania..(jedna ze scen) dramat! Myślałem że film Aleksander z 2004 roku był klapą, ale Scott pokazał że można jeszcze "niżej" . Za to mamy czarnoskórych oficerów - jest poprawnie politycznie.
To niezły film. Nie mniej jednak porażką już było zdecydowanie się na nakręcenie 2,5 h filmu o Napoleonie. 2,5 h można poświęcić na historię jego miłości, jego zdolności militarne lub politykę na przełomie XVIII i XIX weku. Ale nie na to wszystko. Równie dobrze można by nakręcić film pt. "Historia sztuki", gdzie po 2,5 h seansu, krytycy nie pozostawiliby na nm suchej nitki. I słusznie bo pomysł sam w sobie fatalny.