Film, jak wynika z recenzji, jest tylko luźną adaptacją "na motywach", chyba tylko postać Martina została przeniesiona z książki. Jego ukochana na pewno miała na imię Ruth, a nie Elena, a poznał ją przypadkiem, broniąc jej brata przed bandytami. Martin Eden nigdy nie stoczył się, nie został degeneratem. W powieści był do końca uczciwy i wrażliwy ale właśnie to doprowadziło do tragedii, bo gdy awansował do "elity" to rozczarował się tym, jaka ona jest. To był taki romantyk w czasach post-romantycznych (powieść dzieje się w USA przed I Wojną Światową).