Film Majida Majidi, twórcy nominowanych do Oskara „Dzieci Niebios” zachwycił mnie prostotą przekazu. Film opowiada historię ośmioletniego Mohhamada (Mohsen Ramezani), chłopca uczącego się w jednej z teheranskich szkól dla ociemniałych dzieci. Wraz z końcem roku szkolnego po uczniów przyjeżdżają rodzice, widać uściski, ukojoną wreszcie tęsknotę, miłość. Mohhamad pochodzi z prowincji, w północnej części Iranu i początkowo właśnie odległością tłumaczy sobie nieobecność ojca (Hossein Mahjoob). Pocieszenie znajduje w stworzonej przez siebie rzeczywistości dźwięków i kształtów. Wśród odgłosów natury szuka ciepła, którego pokrzywdzony przez los i sfrustrowany ojciec nie jest w stanie, mu dać. Skazany na samotność, z dziecięcym urokiem oprowadza widza po lepszym świecie, w którym nie ma przemocy, ani bólu, ani rozczarowań. Pozwala nam powrócić do czasów dzieciństwa.
Majidi zwraca uwagę na na wyjątkową zdolność osób ociemniałych do postrzegania w świecie tego, co jest jego istotą. Chciałoby się rzec, iż owe „kalectwo” w rzeczywistości jest darem, który przypada tylko wybranym.
„Kolory Raju” to film o radości, jaką daje poznawanie świata, dostrzegania tego, co umyka nam w naszym „widzialnym” świecie, w świecie zalewanym obrazami reklam i oper mydlanych, w świecie pogoni za płytkimi doznaniami, które zaspakaja nasze doraźne potrzeby. Jest daleki w swojej estetyce od polukrowanego, sztucznego świata, w którym krzykliwa jaskrawość zastępuje, szlachetną prostotę, a przerost formy wywołuje uczucie obojętności wobec braku treści.