Rzadko się zdarza abym wystawiał filmowi ocenę niższą niż 5. Jednak w przypadku "Gigli" będę bezwzględny. Nawala tutaj chyba wszystko. Słabe aktorstwo, reżyseria, bardzo słaby scenariusz. Zastanawiam się jak powstają tak słabe filmy. Czy na pokazach testowych, lub dla producentów nikt nie zauważył, że jest to kompletny gniot? Nikt nie mógł powiedzieć reżyserowi, że nakręcił jeden z najsłabszych filmów od dawien dawna? Przecież można by wtedy wyciąć 20 najsłabszych minut filmu i może byłoby znośniej.
Jedyną zaletą i argumentem aby nie wystawić oceny 1 jest krótki występ Christophera Walkena. Zagrał jedną scenę i niestety jest to najlepsza scena w filmie.O ile Walken przyzwyczaił nas do tego, że widzimy go często w gniotach, o tyle dziwić może występ Pacina w tym filmie. Domyślam się, że Al wystąpił tutaj w ramach podziękowania za pomoc w zdobyciu Oscara. W końcu "Zapach kobiety" i "Gigli" wyreżyserował ten sam reżyser czyli Martin Brest. Niestety Pacino w tym filmie wypada strasznie słabo i nie dziwię się, że dostał nominację do Złotej Maliny.
Gdyby nie Walken to postawiłbym 1/10, a tak jest 2/10. Nie polecam nikomu tego filmu. Chyba, że ktoś jak ja po prostu chce odkreślić kolejny filmik w filmografii Walkena i Pacina.