Aczkolwiek ludzie pamiętają o nim do dziś głównie dzięki scenie rozbieranej Hedy Lamarr. Scena urocza. Sam film ma swoje przesłanie, końcówka trochę nie pasuje, wepchnięta wręcz na siłę- reżyser ponoć chciał pokazać że celem prawdziwej kobiety jest spełnienie się w macierzyństwie, dlatego ją dodał. Moim zdaniem ten film powinien się skończyć na scenie na stacji, bo mówi tak na prawdę o czym innym- o miłości, pożądaniu, zdradzie, szukaniu szczęścia. Trochę to wszystko banalne, czasami sceny wydają się za długie, ale film daje radę. Rola męża Evy bardzo dobra, reszta średnio. Trochę niezłych scen m.in. podczas jazdy samochodem kiedy widz zastanawia się czy bohater zatrzyma ten samochód czy jednak rozpędzony uderzy w pociąg...
6/10