Co do Almodowara zgadzam się z Tobą (no w końcu!Uf!), tyle że Lynch robi to samo, jak dla mnie. Obaj jakby tak zachwycili się sobą, że tkwią w tym narcyzmie (no, z Lynchem nie jest tak prosto, albowiem...no cóż, był mym idolem za czasów podstawówki i nie mogę powiedzieć że totalnie beznadziejne są jego filmy...dla mnie on cudnie się naśmiewa- ale ze swej publiczności).
Czy uważasz iż w U-turn trudno oddzielić fikcję od rzeczywistości? Moim zdaniem nie ma z tym większych problemów. Skąd? Nolte gra naprawdę dobrze i widać że niekoniecznie są normalne relacje między małżeństwem. Ale to na początku. A potem? -gdyby było inaczej, musiałbyś przyjąć że Grace też nie odróżnia wizji od faktów... Oczywiście można iść dalej: że całe miasteczko to psychole! Ale...takie nadinterpretację nie maja pokrycia w samym obrazie. Pewność? A jaką można ja mieć w czymkolwiek? Wszystko jest kwestią interpretacji. Ale niekoniecznie należy dorabiać ideologię. :)