Realizacyjnie jak zawsze u Stone'a na najwyższym poziomie. Pytanie tylko, czy fabularnie również? Tutaj można się spierac. W każdym razie, od początku jest cokolwiek dziwacznie, a w miarę rozwoju akcji coraz mroczniej. Właściwie jest tylko jeden mądry bohater - pozbawiony wzroku pół-Indianin. Reszta to właściwie antybohaterzy i trudno któremuś współczuc. Świetni aktorzy zostali tutaj niejako "zredukowani" do granie mniejszych i większych psycholi. Jeżeli się widziało "Urodzonych morderców", to z pewnością film nie zrobi wrażenia oryginalnego i świeżego. Mimo to, to kawał zręcznej roboty, a zakończenie bardzo przewrotne, więc można się skusic.