Ale to dowodzi tylko, że ten reżyser potrafi tworzyć produkcje bardzo różne i na różne sposoby. Trochę tu Jeuneta, trochę Allena. Dużo klimatycznej muzyki, która wraz z na przemian dynamicznymi, to znów stonowanymi zdjęciami wprowadza widza w sielski nastrój. Interesująca, dobrze dobrana obsada. Jedynym mankamentem wydaje się być tylko przesadna błazenada Crowe'a. Za to Marion Cotillard chyba w żadnym innym filmie nie była tak piękna jak tutaj.