Co ja właśnie zobaczyłem? Takiego miksu rożnych filmów i mieszania gatunków dawno nie widziałem, jest wszystko, komedia, reklamy, dramat, akcja, trudne sprawy, kryminał, thriller itd. itd. Prawdziwy galimatias gatunkowy.
Zaczęło się jak reklama guinnessa i trudne sprawy z akcentem obyczajowym, potem jest cała reszta i to nie w dobrym wykonaniu, jeśli ktoś oglądał (a chyba nie ma takich, którzy by nie kojarzyli tych "arcydzieł" tvn i polsatu z popołudniowej ramówki) coś podobnego to nie będzie zdziwiony poziomem filmu, niektórym nawet się będzie podobać, bo niech rzuci kamieniem ten kto nie oglądał pierwszego big brudera.

Ale do rzeczy. Miałem mocne skojarzenia z filmami fantasy i sci-fi z lat 60, coś jak "zakazana planeta" czy "wojny światów". Takie wysokobudżetowe kino z tamtych lat z dzisiejszymi efektami CGI. Parsknąłem śmiechem jak tylko skojarzyłem te filmy z BonAquamenem. Byłoby nawet nieźle jakby ten klimat został, takie modern retro. Ale nie został. Ktoś chciał złapać jak najwięcej srok za ogon i został niestety z samymi piórkami spod ogona...
Było śmiesznie kiedy nie miało być śmiesznie, było dużo kiczu w złym stylu, jako film rozrywkowy spełnił zadanie, niestety nic ponad to. Komiczne stroje, cywilizacji na jednej biednej ziemi starczyłby na cały układ słoneczny. Diuna się kryje. Piaskowe potwory i dziwne pustynne Grooty, podwodne Fame MMA, Cast Away, Latarnik, szybcy i wściekli. Mocno brakowało mi tutaj Jasona Stathama, facet by pasował jak ulał do roli jakiegoś kierowcy czy innego Rambo. O i piąty element, Bruce Willis ma to szczęście, że nawet jeśli obejrzy ten film to o nim szybko zapomni...

Chciałbym napisać więcej, przeprowadzić was przez ten film krok po kroku, ale zwyczajnie nie warto. Obraz wart jest więcej niż 1000 słów, więc zobaczcie sami. Mam ambiwalentne uczucia i tak też go polecam, i tego nie robię.