Uderzyło mnie już na początku filmu to, jak mało polska jest ta Polka. Jakoś nie wyobrażam sobie
Polki, która tak kaleczy swój język. Jeśli sobie nie radzi, niech znajdą kogoś, kto podłoży głos.
Amatorzy ;)
uważam to za duży plus, że Marion Cotillard podjęła wyzwanie, by nauczyć się ponad 200 polskich słów, super!
Błagam cię - co z tego, że podjęła wyzwanie, skoro schrzaniła sprawę? Jej polski był okropny, przez co postać mało wiarygodna.
To nie jest polski film, więc nie oczekuj, że będą grać Polacy. Chyba, że oczekiwałeś, że ktoś nauczy się zupełnie obcego języka w rok i jeszcze może z akcentem, żeby jej język polski brzmiał lepiej od Twojego. Ode mnie ogromny szacun, że Marion do jednej roli nauczyła się tylu słów. Ludzie po kilku latach przebywania w Polsce nie mogą nauczyć się 10 słów po polsku, a tu ktoś kto przygotowuje się tylko do jednej roli i z Polską nie ma nic zupełnie wspólnego potrafi mówić zdania całkiem zrozumiale. Ode mnie wielki szacunek za poświęcenie.
Po pierwsze, nie mówiła tak dużo po polsku, większość była i tak po angielsku. Co z tego, że to nie jest polski film? O rolę podobno ubiegała się Weronika Rosati, ale najwyraźniej potrzebowano kogoś bardziej znanego, żeby przyciągał do ekranu, niż żeby postać była wiarygodna. Powiedzieć Polce, że jest "za mało polska", a dać rolę kobiecie, która nie potrafi jej dobrze zagrać - mało rozważny krok. Kolejna rzecz - jakie poświęcenie? Jak możesz coś takiego porównywać. Zapłacili jej za to, żeby dobrze zagrała i poszło jej kiepsko. Zmarnowane pieniądze. To jest moje zdanie i go nie zmienię.
Poszło jej zajebiście dobrze. W ogóle ciężko uwierzyć, że w tak krótkim czasie można nauczyć się tylu słów i tak wyraźnie mówić w bardzo trudnym języku. Postawiono po prostu na dobre aktorstwo, Rosati to by tu sztucznie wyglądała i to dopiero zepsułoby cały film. A co z tego, że to nie jest polski film? To, że 90% odbiorców to amerykanie nie znający polskiego języka, więc to tak bardzo nie przeszkadza w odbiorze. Za to słabe aktorstwo widać w filmach od razu i boli przez cały film, który jest przez to dużo gorzej oceniany. Gdyby nie Marion to oceniłbym film dużo niżej, chociaż i tak zbyt wysoko go nie oceniłem, bo nie przypadł mi do gustu za bardzo.
to koniec dyskusji. powiedziałam wszystko, co miałam do powiedzenia na ten temat i zdania nie zmienię. dobranoc.
Szanuję. Każdy ma prawo do własnego zdania i każdy ma prawo się wypowiedzieć i od tego jest forum :) Również życzę dobrej nocy :)
ok, to zrozumiałe. Ale zauważ jedno:
było tam takie długie ujęcie, gdzie Ewa błaga ciotkę o pieniądze. Ujęcie bez żadnych cięć. Mi ciężko byłoby wymówić zupełnie nieznane mi wyrazy nie zapominając o jej poprawnej wymowie w takim czasie.
Myślę, że Cotillard mogłaby nauczyć się polskiego lepiej, to fakt. Czytałem jednak napisy końcowe i zauważyłem, że jej trenerki dialektowe nie były Polkami, co może tłumaczyć sprawę słabej wymowy przez aktorkę.
na planie były dwie polskie aktorki - nawet ich mogliby się zapytać :) Różnica w wymowie między anglojęzycznymi aktorami, a polskimi jest dość słyszalna.
W kwestii wujka, który się darł, zrozumiałem tylko "k*rwa" :)
Mimo to uważam Imigrantkę za dobry film.
Rosati po prostu wygląda jak jakaś Rumunka i nie chcieli jej dać roli Polki, bo jak stereotypowa Polka nie wygląda.
Dokładnie, dość często nie miałem pojęcia co ona w ogóle mówi. A ten jej wujek to już całkiem masakra, jak zaczął krzyczeć to nie zrozumiałem ani słowa.
Bardzo dobrze że obsadzili Cotillard w tej roli, jej język polski idealnie pasuje do kogoś urodzonego na śląsku który nawet nie należał do Polski. Co do Rosati to jej uroda wyjątkowo nie pasuje do przeciętnej Polki. Inne dialogi po polsku też ok przecież nasi rodacy na emigracji często szybko "zapominają" ojczystego języka i stają się bardziej amerykańscy niż Amerykanie:) Za dialogi po polsku szacunek dla p.Cotillard
Forum służy do wyrażania opinii na temat filmu. W tym przypadku akurat moje oskarżenia nie były bezpodstawne. Będę oglądać to, na co mam ochotę i będę oceniać zgodnie ze swoim sumieniem. Tobie zalecam natomiast powrót do szkoły w celu nauki własnego języka - interpunkcji w szczególności. To wszystko, co napiszę pod twoim adresem, ponieważ dialogi z osobami o ilorazie inteligencji wiewiórki uważam za bezproduktywne. Żegnam :)
Jeżeli próbowałeś mnie obrazić to postaraj sie bardziej. Nie mieszkam w Polsce od dziecka i nie używam tego języka jedyne co mnie roz..erdala u ludzi którzy myślą ze sa najmądrzejsi, chcą zabłysnąć (ty) to to że jak nie mają co napisac to chwytają sie interpunkcji i tym podobnych. Żal mi takich ludzi mam nadzieje ze znajdą jakieś lekarstwo zdrowiej szybciej ;)
Nie mówiła perfekcyjnie, ale nie było najgorzej. Dla Polaków powinno być pochlebstwem, że tak znana i ceniona aktorka jak Cotillard podjęła wyzwanie i powiedziała kilka zdań po polsku, a nie ktoś powiedział za nią... Po za tym kto w Ameryce się przejmie czy kwestia jest wypowiedziana poprawnie, jeśli oni jej nie rozumieją. I tak duży plus że wszystko gramatycznie było sprawne.
To jest Twoje zdanie. Ja uważam, że jak się komuś płaci, to oczekuje się efektów. Jeśli ktoś się porywa z motyką na słońce, a potem zatrudnia kiepskich trenerów, to nic dziwnego, że wyszło tak, a nie inaczej. W Ameryce nikt się nie przejmie, ale film ma swoją premierę światową, więc oczywistym było, że trafi też do Polski. Ja nie chciałabym robić fuszerki, twórcy tego filmu nie mieli nic przeciwko. Gdyby było gramatycznie "niesprawnie" to byłaby już przesada. Wiesz, zrozumiałabym, gdyby to było przedstawienie miejskiego teatrzyku. W takich produkcjach jednak przydaje się profesjonalizm, którego tu zabrakło.
Reżyser chciał stworzyć film wokół Marion Cotillard. Ona nie została wybrana do odgrywania roli Polki, ale to poniekąd do niej dopisano scenariusz. Myślę, że nikt nie celował w opowieść o Polce, czy też na dobre przedstawienie języka polskiego. Amerykanie nie zauważą różnicy (chociaż ten polski faktycznie jest fatalny).
To kawałek wywiadu z reżyserem, który wyjaśnia swój pomysł na film.
- "Pomyślałem: ta kobieta nie musi nic mówić. Jest tak ekspresyjna, że może grać w niemym kinie. Oczywiście i tak w końcu napisałem dla jej postaci mnóstwo dialogów.
Pisałem ten film dla Marion, bo to film o imigrantach, a byłem pewien, że właśnie ona potrafi tak wiele powiedzieć bez słów o stanie duszy. Nie sądzę, bym zrobił ten film bez niej. Dużym wyzwaniem było oczywiście to, że jej postać jej Polką, ale poradziła sobie fantastycznie" - James Grey, reżyser.
- "Moi dziadkowie przybyli z Rosji lub Ukrainy, w zależności od czasów, o jakich mówimy, z małego miasteczka Ostropol, niedaleko Kijowa. W 1923 przybyli do Stanów Zjednoczonych przez wyspę Ellis. Słyszałem wiele o tej wyspie i stała się ona moją obsesją. (...) Mój dziadek ze strony matki prowadził restauracje na Lower East Side, kręciło się tam wówczas wielu podejrzanych typów. Zacząłem czytać o tym okresie i odkryłem postać o imieniu Max Hochstim, który był miejscowym alfonsem. Tak powstała postać Brunona".
- Różnica między Twoją rosujsko-żydowską rodziną a Ewą jest taka, że ona jest polską katoliczką. Skąd ten pomysł?
- "Chciałem, żeby Ewa czuła się obca na Lower East Side, gdzie wszyscy byli żydowskimi imigrantami. Nie chciałem, żeby tam pasowała. Wierzę, że nawet człowiek zły wart jest poznania. To z gruntu franciszkańska idea. (...) Chciałem ukazać emocjonalną prawdę i do tego była mi potrzebna silna postać kobieca, która pozwoliłaby mi zbadać silne emocje pozbawione akcentu macho, który jest tak wyraźną częścią męskiej osobowości w zachodniej kulturze".
James Gray musi mieć prawdziwy sentyment do tego filmu, skoro z takim brakiem krytycyzmu podchodzi do efektu końcowego swojej pracy... Film jest przeciętny aż do bólu - historia bez polotu, a postaci nieciekawe... Dawno nie widziałam Cotillard w tak marnej roli - pal sześć okrutnie słaby polski, którym niezdarnie się posługuje, postać Ewy jest jednobarwna, miałka i nudna. Jej kreacja aktorska sprowadza się do stawiania oczu w słup, popłakiwania i snucia się z miną bezdomnego psiaka...Cotillard zamknęła się w szablonowej wizji osamotnionej kobiety na obczyźnie, od której odwrócił się los... Postaci Ewy brakuje duszy, jakiegoś dramatyzmu, którym mogłaby uwieść widzów... Marion powinna porzucić marzenie o graniu w Stanach, bo wszystkie role, w których jest tam obsadzana są poniżej jej możliwości...