Recenzja filmu

Za wszelką cenę (1995)
Gus Van Sant
Nicole Kidman
Matt Dillon

Po trupach do celu

Pierwsza połowa lat 90. XX wieku była swego rodzaju przełomem dla telewizji, która od tego czasu miała być postrzegana jako jeszcze silniejszy środek masowego oddziaływania. Stało się tak głównie
Pierwsza połowa lat 90. XX wieku była swego rodzaju przełomem dla telewizji, która od tego czasu miała być postrzegana jako jeszcze silniejszy środek masowego oddziaływania. Stało się tak głównie za sprawą głośnego procesu byłej gwiazdy amerykańskiego futbolu O.J. Simpsona, który został oskarżony o okrutne morderstwo swojej byłej żony, a policyjny pościg za nim obejrzały na żywo miliony Amerykanów. Podobne incydenty spowodowały, że ówczesne społeczeństwo, wolne od Internetu i przytłaczającej ilości paparazzi, było zafascynowane potęgą mediów, zdolnych do tego, by w przysłowiowe piętnaście minut ze zwykłego obywatela zrobić celebrytę. W 1995 roku, kiedy owe szaleństwo było cały czas aktualne, Gus Van Sant nakręcił "Za wszelką cenę" – satyryczne spojrzenie na środki masowego przekazu i  film ukazujący ogromną determinację osoby marzącej o sławie. Jednocześnie jest to pierwszy przejaw fascynacji reżysera tematem sakralizacji przemocy dokonywanej przez dziennikarzy, która ujawni się ostatecznie w jego późniejszej, bardziej stonowanej "trylogii śmierci".

Suzanne to młoda, atrakcyjna i piekielnie ambitna kobieta, której największym życiowym marzeniem jest praca w telewizji. Podążając za radami doświadczonych ludzi z branży i wykorzystując swój urok osobisty, udaje jej się otrzymać posadę prezenterki wieczornej prognozy pogody. Cała rodzina, łącznie z jej świeżo upieczonym mężem Larrym, cieszy się z jej sukcesu, ale ona sama ma o wiele większe aspiracje. Suzanne poszukuje nowych wyzwań i ciągle chce czegoś więcej, dlatego postanawia nakręcić reportaż o życiu i problemach szkolnej młodzieży. Sytuacja komplikuje się, gdy Larry, snując plany o poszerzeniu rodziny, postanawia zniechęcić żonę do pracy. Mężczyzna nie wie jednak, że Suzanne jest na tyle bezwzględna i zdeterminowana, że nie cofnie się przed niczym, by tylko osiągnąć swój cel.

Van Sant mógł pójść na łatwiznę i zrobić ze swojego filmu głośną krytykę amerykańskiej telewizji, ukazującą hipokryzję tzw. czwartej władzy, ale na szczęście zdał sobie sprawę, że takie posunięcie byłoby niewłaściwe. Tak jak i dzisiaj, tak w 1995 roku wszyscy wiedzieli, że media są „złe” i bazują na raczej niskich instynktach szerokiej publiczności, dlatego przedstawianie tego na ekranie byłoby zwyczajnie bezwartościowe. Zamiast tego Van Sant skupia się na innych kwestiach i w zasadzie można przyjąć, że oprócz postaci granej przez Nicole Kidman, głównym bohaterem "Za wszelką cenę" jest Ameryka. Przez cały film wszystko, czym szczycą się mieszkańcy tego kraju jest wyśmiewane i okazuje się być mrzonką. Sakrament małżeństwa jako nienaruszalna świętość jest fikcją, nauczyciele są tyranami, zdemoralizowana młodzież nie spełnia pokładanych w niej nadziei, a samochody służą za miejsce do uprawiania seksu i spiskowania. Natomiast ty jesteś nikim, chyba, że występujesz w telewizji. Nikt nie jest dobry, nic nie jest szlachetne, a amerykański sen jest niczym innym, jak tylko naiwnym marzeniem. Nietypowe spojrzenie Van Santa na Nowy Świat jest więc bardzo ponure i przygnębiające, ale myślę, że w dużym stopniu prawdziwe.

Podstawą filmu jest rewelacyjny tekst spod pióra Bucka Henry’ego ("Absolwent"), napisany w oparciu o powieść Joyce Maynard pod tym samym tytułem. Myślę, że nie będzie nadużyciem stwierdzenie, że jest to prawdopodobnie jeden z najlepszych scenariuszy adaptowanych, jakie kiedykolwiek powstały. Autor stworzył wciągającą, wypełnioną czarnym humorem i dowcipnymi dialogami historię, która jest satyrą dotyczącą wpływu mediów na społeczeństwo i relacje międzyludzkie. Tym samym scenarzyście udało się zachować odpowiednie proporcje pomiędzy pozornie nieprzystającymi do siebie gatunkami. "Za wszelką cenę" jest tragikomedią, która w swoim wymiarze dramatycznym nie staje się parodią samej siebie, ale dzięki zastosowaniu zabarwionej goryczą ironii przybiera formę błyskotliwej groteski. Natomiast ograniczony do minimum humor sytuacyjny ustępuje miejsca sarkazmowi, co sprawia, że nawet wymagający widzowie osiągną satysfakcję intelektualną i poczucie obcowania z produkcją o pewnych ambicjach.

O sile filmu stanowią również doskonale napisane postaci, które finalnie okazują się być czymś więcej, aniżeli tylko jednowymiarowymi karykaturami. Najważniejszą bohaterką, wokół której kręci się cała fabuła, jest oczywiście Suzanne. Na pierwszy rzut oka kobieta jawi się jako typowa głupia blondynka i być może po części naprawdę taka jest, ale stanowi to zaledwie ułamek jej osobowości. Suzanne to przede wszystkim skupiona tylko na sobie, wyrachowana manipulatorka, która zawsze jest gotowa do ataku, nawet wtedy, gdy zapowiada pogodę lub prowadzi samochód. W blasku fleszy i tłumie reporterów wygląda jak rozkapryszone dziecko, co rusz zmieniające swoje zachcianki, ale jednocześnie jest jedną z tych nienawistnych kobiet, które mówią co chcą, robią co chcą, i co najważniejsze, zawsze im się to udaje. Całkowitym przeciwieństwem jest jej mąż, Larry – pochodzący z kochającej rodziny prosty mężczyzna z prostymi marzeniami, który ożenił się z Suzanne pewnie dlatego, że widział w niej kobietę, którą chciał zobaczyć.

Najciekawiej robi się jednak dopiero wtedy, gdy na ekranie pojawia się trójka nastolatków występująca w reportażu głównej bohaterki. Niezwykle interesująco patrzy się na ich interakcję z Suzanne i na to jak łatwo ulegają jej manipulacji. W pewnym momencie Jimmy, zauroczony atrakcyjną prezenterką, opisują ją jako "czystą", co wskazuje na jego naiwność, ale jednocześnie dowodzi młodzieńczej niewinności. Nawet Lidia, pomimo, że wydaje się trochę bystrzejsza od swoich kolegów, usilnie wierzy, że w Suzanne odnalazła prawdziwego przyjaciela nie tylko na dobre czasy. Van Sant współczuje wyalienowanym nastolatkom, którym wydaje się, że wreszcie znaleźli coś wartościowego w swojej izolacji. W jego filmie młodzież, wychowywana przez obojętnych rodziców i nauczycieli, otoczona tandetną kulturą klasy robotniczej, wciąż ma do powiedzenia więcej niż jej odpowiedniki w postaci bohaterów występujących w filmach młodzieżowych. Sam reżyser traktuje swojego widza w sposób dojrzały, wierząc, że jest on w stanie zrozumieć rzeczy trudniejsze i na pierwszy rzut oka niewidoczne. Nie krzyczy, że bohaterowie są bezmyślni i apatyczni, ale w zamian pokazuje otwarte usta i zdziwione twarze. Film nie daje łatwych wyjaśnień, ale takich też nie przynosi życie.

Unikalną cechą "Za wszelką cenę" jest zastosowanie techniki "cinema verite" w połączeniu ze standardowym stylem narracji, a sam film wydaje się być "zakochany" w idei mockumentu. Van Sant przecina tradycyjną fabułę archiwalnymi komentarzami symulowanymi przez głównych bohaterów, którzy opowiadają o minionych wydarzeniach. Fragmenty fikcyjnych wywiadów, chociaż nie wiadomo czy pokazywane w kolejności chronologicznej, pomagają zrozumieć to co dzieję się w głowach postaci i dają wgląd w ich osobowość. Najlepiej pod tym względem prezentują się monologi wygłaszane przez Suzanne, kiedy w pełni objawia się jej obłąkanie i obsesja na punkcie sławy. Twórca "Buntownika z wyboru",  bawiąc się filmowym materiałem, co rusz wysyła w kierunku widza odpowiednie sygnały i niejako przymusza do kwestionowania ekranowej rzeczywistości.

Od strony czysto technicznej film przedstawia się bez zarzutu. Doskonałą robotę wykonuje autor zdjęć, Eric Alan Edwards, tworząc wspaniałe stylistycznie, piękne ujęcia zaśnieżonego miasta. Każdy kadr to staranna kompozycja, odpowiednie dobrane kolory i styl ponad wszystko. Operator kreuje chwilami dziwny, mroczny klimat, który doskonale współgra ze stanem umysłu i nastrojem, w jakim w danym momencie znajduje się Suzanne. Z wyżej wymienionym świetnie współpracuje montażysta. Nieliniowe przeskoki między scenami, cięcia i zwalnianie tempa powodują, że film wygląda jak puzzle, w których po złożeniu wszystko pasuje do siebie idealnie. Do tego dochodzi hipnotyzująca, przywodząca na myśl Hitchcocka, muzyka Danny’ego Elfmana, wzmagająca atmosferę napięcia i strachu wobec tego, co ma nieuchronnie nadejść. Słowa uznania należą się również osobom odpowiedzialnym za scenografię i kostiumy, a największe wrażenie wywiera dobór ubrań dla Nicole Kidman. Uwierzcie mi, to naprawdę wielka frajda oglądać ją w tych wszystkich kolorowych kompletach, sukienkach, obcisłych spodniach i jaskrawej bieliźnie.

Nie umniejszając reżyserskim osiągnięciom Gusa Van Santa, trzeba przyznać, że to przede wszystkim dla Nicole Kidman warto obejrzeć "Za wszelką cenę". Australijska aktorka wygląda w filmie jak bogini i, po raz pierwszy ujawniając swój talent komediowy, tworzy (moim zdaniem) najlepszą kreację w swojej bogatej karierze. Kidman jest hipnotyzująca, magnetyczna i pozwala uwierzyć w tę, mimo wszystko, nieco niewiarygodną postać, jaką jest Suzanne. Jej sposób mówienia, chodzenia, patrzenia na innych jest po prostu niesamowity, a błysk w oku, widoczny u jej bohaterki podczas pracy, idealnie kontrastuje z grymasem na twarzy, gdy ma do czynienia z prawdziwym życiem. Kidman gra z niewiarygodną lekkością, co widać na przykład w świetnej scenie, gdy tańczy w deszczu przy akompaniamencie "Sweet Home Alabama". Aktorka nie ma najmniejszego problemu, by wyrażać zadowolenie, smutek, gniew albo frustrację jednocześnie, co wywołuje sprzeczne reakcje u widzów, którzy w równym stopniu będą ubóstwiać i nienawidzić jej bohaterkę. Suzanne pozostaje więc do końca postacią niejednoznaczną i przede wszystkim nieprzewidywalną.

Pozostała część obsady, choć nie wytrzymuje porównania ze znakomitą Kidman, również prezentuje się solidnie. Joaquin Phoenix tworzy niezapomnianą kreację jako trochę nierozgarnięty, ale jednocześnie słodki Jimmy, który po spotkaniu Suzanne po raz pierwszy nabierze do siebie szacunku. Młody artysta dobrze pokazuje nastoletni niepokój i wychodzi z cienia swego tragicznie zmarłego brata, by następnie stać się jednym z najlepszych aktorów swojego pokolenia. Bardzo dobry jest też Matt Dillon w zabawnej interpretacji Larrye’ego, nieświadomego ambicji swojej żony mężczyzny, który wierzy w proste idee miłości i rodziny. Natomiast w epizodycznej roli jego sarkastycznej siostry pojawia się urocza Illeana Douglas, a jej występ jest godny zapamiętania ze względu na rozbrajające komentarze, które wygłasza w trakcie "wywiadów".

"Za wszelką cenę" to chyba najbardziej niedoceniony film Gusa Van Santa i zarazem jeden z jego najlepszych obrazów. Jest to prowokująca do myślenia, groteskowa czarna komedia, ukazująca Stany Zjednoczone jako świat kłamstwa i bezwzględności. Ponadto pokazuje niekończącą się fascynację amerykańskiej publiczności telewizyjnym gloryfikowaniem przestępstwa, a film jako całość wydaje się być bardziej złożony i wymagający niż poruszająca ten sam problem, mocna produkcja Olivera Stone’a"Urodzeni mordercy". Błyskotliwy scenariusz, rewelacyjnie dobrana obsada i żywiołowa ścieżka dźwiękowa zapewniają inteligentną rozrywkę, i powodują, że nie sposób nudzić się w trakcie seansu. Van Sant, mimo, że dotyka poważnych tematów, nie jest w swojej wizji pompatyczny i traktuje filmową rzeczywistość z przymrużeniem oka. Kwintesencją tego jest kapitalne zakończenie z udziałem kanadyjskiego reżysera, Davida Cronenberga, które można odebrać jako rodzaj brutalnego, ale bardzo efektownego żartu ze strony twórców. Tak wygląda magia kina!
1 10
Moja ocena:
8
Czy uznajesz tę recenzję za pomocną?

Pobierz aplikację Filmwebu!

Odkryj świat filmu w zasięgu Twojej ręki! Oglądaj, oceniaj i dziel się swoimi ulubionymi produkcjami z przyjaciółmi.
phones